Ten kryminał powinien rekomendować Tatrzański Park Narodowy, najlepiej pod hasłem: pamiętaj, aby poruszać się tylko po wyznaczonych drogach. Bo Anka Serafin zeszła ze szlaku za potrzebą i natknęła się na zwłoki starego górala. Tym samym wakacje, podczas których miała przemyśleć parę bardzo istotnych dla siebie spraw, potoczyły się w zupełnie nieoczekiwanym kierunku, z pewnością nie wypoczynku. A to jeszcze nie koniec. Anka coraz bardziej wikła się w prowadzone śledztwo, bo tylko ona potrafi odczytać kontekst kulturowy, który towarzyszy kolejnym morderstwom. Wszystko wskazuje na to, że ktoś postanowił rozliczyć wojenną góralską przeszłość, przez nich samych skrzętnie zamiataną pod dywan. Niezwykle wciągająca fabuła, ciekawie prowadzony wątek obyczajowy, no i najważniejsze elementy tej układanki: Podhale, górale, cepry i niepilce. Państwo Kuźmińscy chyba niejedno lato spędzili w Tatrach – swoich bohaterów prowadzą po ulubionych ścieżkach i miejscach. Można dzięki temu wrócić myślami do niezapomnianych widoków z Kopy Kondrackiej czy Małołączniaka. Trudno powiedzieć czy po lekturze „Ślebody” Dolina Chochołowska nadal będzie wzruszać swoją urodą czy jednak budzić lekkie obawy? Ale z pewnością w głowie pozostanie pytanie o naturę Podhalan: wyprzedają za ciężkie dutki swoją tradycję jak cepelię, a może to my ulegamy bez sprzeciwu tej fascynacji,  bo „góral to cłek niepojęty”? Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej (KH)