Nazywał się Michel Foucault. Był światowej sławy filozofem. Jego „Historia szaleństwa w okresie klasycyzmu” jest ciągle lekturą obowiązkową na wielu kierunkach studiów humanistycznych. Pracował nad nią w Warszawie. Spędził tu prawie rok. W latach 1958 – 1959 był pierwszym dyrektorem Ośrodka Kultury Francuskiej, powstałego przy Uniwersytecie Warszawskim. Tyle że nie ma żadnych śladów jego pobytu w Polsce. Prawie. Nie ma listów, fotografii, dokumentów, tablic upamiętniających. Jest legenda. I kultowa fraza o czasie przeżytym „pod wielkim upartym słońcem polskiej wolności”. Wiadomo, że był inwigilowany, że zastawiono na niego pułapkę, że prowokacja Służby Bezpieczeństwa przyniosła oczekiwany skutek, bo z Polski został wydalony. Tylko ciągle nie wiadomo po co. Chyba za bardzo nie przejął się tą absurdalną sytuacją i nie zerwał kontaktów z Polakami a do Polski przyjeżdżał jeszcze kilka razy, między innymi z transportem leków. W Paryżu wyprowadził na ulicę 50 tysięcy ludzi w geście poparcia dla „Solidarności”. Tutaj trwał wtedy stan wojenny. W archiwach IPN-u są teczki, tylko ciężko je odnaleźć. W wyszukiwarkę trzeba wpisać właściwe słowo, ale nie jest to nazwisko, narodowość też nie, nawet nie profesja naukowa, dla tajnych służb z okresu PRL-u ważniejsze było coś innego: homoseksualizm. Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej. (KH)