
Prosta historia rozgrywającą się w górskim, jesiennym klimacie.
Ona i on. Łączy ich wspólna przeszłość i szansa na nowy początek. To historia Hiacynty i Nikodema, której tłem jest Szklarska Poręba.
Hiacynta to młoda, empatyczna kobieta, dla której los drugiego człowieka nie jest obojętny. Uczy w szkole, a dzieciaki ją uwielbiają. Niejednokrotnie stanęła już w ich obronie. Prywatnie, mieszka w rodzinnym pensjonacie. Dla bezpieczeństwa i szczęścia swoich bliskich poświęciła własne marzenia. Złamane przed laty serce i choroba siostry sprawiły, że za życiową misję obrała ochronę swoich bliskich za wszelką cenę, nawet gdy ci jej nie potrzebują. Pewnego deszczowego dnia, gdy wychodzi powitać nowych gości, którzy postanowili spędzić kilka dni w rodzinnym pensjonacie, staje jak wryta, a wszystkie głęboko skrywane uczucia odżywają na nowo.
Nikodem to młody, obiecujący malarz i grafik. Emocjonalnie, pragnie uciec od niełatwej przeszłości. W efekcie zamyka się na świat i nie pozwala sobie na pełne, szczęśliwe życie z wymarzoną kobietą. Kocha ją tak bardzo, że z lęku, iż nie zdoła jej uszczęśliwić, postanawia ją porzucić. Kilka lat później, za namową przyjaciela, wybiera się na urlop w góry, prosto do willi „Frymuśnej”, która należy, a jakże, do rodziny Hiacynty. Spotkanie w sercu Karkonoszy to jak zrządzenie losu. Nikodem staje twarzą w twarz z kobietą, którą kiedyś zranił i o której nigdy nie zapomniał.
Czy Hiacynta pozwoli sobie wreszcie żyć własnym życiem? Czy po latach rozłąki uda im się odnowić dawną relację? A może ich historia jest już definitywnie zakończona?
Nie wiem, więc nie powiem, gdyż zastaliście mnie w połowie lektury, więc jeszcze wszystko przed nimi. Sporo już przeżyli, więc trzymajcie za nich kciuki!
P.S. Historia ta mogłaby wydarzyć się wszędzie. Dla mnie ciekawe jest to, jak autorka widzi ten kawałek świata, i czy tak właśnie patrzy na nią większość turystów. (ag)