Dagmar von Gersdorff: Na całym świecie tylko Ona. Zakazana miłość księżniczki Elizy Radziwiłł i Wilhelma Pruskiego.
AdRem, Jelenia Góra 2014, ss. 270 + 26 s. ilustracji
Nasza Radziwiłłówna
Autor: Romuald Witczak
W historii Polski mieliśmy już Radziwiłłównę, która niechcący spowodowała utratę niezwykle mądrej i pożytecznej dla ojczyzny królowej. W przypadku Radziwiłłówny z Ciszycy straciliśmy tylko szansę, zresztą niepewną.
Wilhelm Hohenzollern, drugi syn króla Prus Fryderyka Wilhelma III, późniejszy król pruski i pierwszy cesarz niemiecki wcześnie stracił matkę. Jako dorastający młodzieniec często bywał w dobrym serdecznym domu swojej ciotki a matki Elizy Radziwiłłówny. Ojciec Elizy, Antoni Radziwiłł, ożenił się z Luizą Hohenzollern, bratanicą samego Fryderyka II Wielkiego. Polski książę Antoni Radziwiłł pełnił raczej honorową funkcję namiestnika Wielkiego Księstwa Poznańskiego.
W wieku dziecięcym różnica wieku między Wilhelmem i Eliza była ogromna, bo aż 6 lat. Gdy na balu z okazji zakończenia Kongresu Wiedeńskiego Radziwiłłowie wprowadzali w świat swą córkę Elizę, Wilhelm widział na balu 12-letniego podlotka, ale już na balu berlińskim w 1819 roku 16-letnia panna zachwyciła go swym wdziękiem, urodą i inteligencją. Bywał teraz często w domu Radziwiłłów, którzy prowadzili dom otwarty. Gospodarz był kompozytorem (jako pierwszy skomponował operę „Faust” według Goethego), muzykiem (dobrze grał na wiolonczeli), poetą. Wilhelm i Eliza razem uczestniczyli w żywych obrazach, ona pięknie śpiewała, świetnie rysowała i malowała, dobrze jeździła konno. Przez lata aż do śmierci korespondowała z Luizą von Kleist i z tej korespondencji wynika, że była osobą pełną humoru, śmiałą, energiczną i ambitną. On był niezwykle przystojnym, dobrze wychowanym młodzieńcem, zainteresowanym przede wszystkim wojskowością.
Przyszła wielka miłość. Zakochali się w sobie do szaleństwa. Jednak los im nie sprzyjał, rzadko, zbyt rzadko mieli okazję do spotkań. Dążyli, możliwie najczęstszych. W 1820 roku widzieli się u księstwa Hochbergów w Książu. Widywali się w Berlinie, w Poznaniu. Brali udział w licznych balach. Wielką nadzieją stały się Mysłakowice, do których on mógł dojeżdżać od stryja w Karpnikach, u którego się zatrzymywał, natomiast ona z Ciszycy, którą najpierw tylko wynajął a potem kupił ojciec, książę Antoni Radziwiłł.
Ale nigdy nie byli z sobą sami. W tych sferach nie uchodziło. Eliza miała własną damę do towarzystwa, Emilie Hoffmann. O jego uczuciach wiemy z korespondencji do siostry, Charlotty, żony późniejszego cara Mikołaja I, w Rosji zwanej Aleksandrą Fiodorowną. Dwór berliński był Elizą zachwycony i obstawał za tym związkiem. Panowało przeświadczenie, że Wilhelm raczej zrezygnuje z tronu niż z Elizy.
Tymczasem jednak król Fryderyk Wilhelm III nie był przekonany do wyboru syna. Zwrócił się do specjalistów od tematyki dynastycznej o dokładną ekspertyzę równości stanu urodzenia Hohenzollernów i Radziwiłłów. Wyniki były różne – za i przeciw. Specjalnie zwołana rada orzekła, że to małżeństwo nie może dojść do skutku. Nie pomogły protesty, odwołania. Orzeczono, że nie jest równo urodzona, choć ojciec książę ze świetnego polskiego rodu, matka z domu Hohenzollern. Sprawa ciągnęła się latami. Próbowano prawnych sztuczek, występując do cara Aleksandra I o adopcję Elizy, ten jednak odmówił, prawdopodobne w obawie, że książę Wilhelm mógłby się ogłosić królem Polski..
Prawdziwą przyczyną była połowa polskiej krwi wybranki młodego księcia. I jeszcze to, że Antoni Radziwiłł nie był lubiany przez berlińskich polityków. Trudno się zresztą dziwić, skoro jego rodzony brat Michał Gedeon Radziwiłł był dyktatorem powstania listopadowego, skierowanego wprawdzie przeciwko Rosji, ale pośrednio w ogóle przeciw zaborcom.
Inną przyczyną był brak charakteru księcia Wilhelma. Jego starszy o dwa lata brat w tym samym czasie zakochał się w księżniczce Elżbiecie Bawarskiej, katoliczce i również Hohenzollernowie nie wyrażali zgody na to małżeństwo, ale książę Fryderyk Wilhelm, następca tronu, wymusił zgodę i ożenił się z wybranką.
W 1826 roku zapadła ostateczna decyzja o finale romansu Wilhelma Hohenzollerna i Elizy Radziwiłłówny. Ostatnie spotkanie miało miejsce tydzień, przed jego ślubem w Antoninie, w wielkopolskim pałacu Radziwiłła. Powiedział jej: racja stanu! Oboje mocno przeżyli rozstanie. Po nim jeszcze Eliza przebywała w Ciszycy dla powrotu do równowagi. Wilhelm do końca życia ze łzą w oku wspominał młodzieńczą miłość. Na swoim biurku zawsze miał jej konterfekt.
W 1829 roku odbył się ślub księcia Wilhelma z księżniczką pełnej krwi niemieckiej Augustą von Sachsen-Weimar, której nie kochał, ale przeżył z nią resztę swojego życia i spłodził dwoje dzieci. Była ciepłą, mądrą kobietą, wychowanką Goethego. Po ślubie zaprzyjaźniła się z Elizą. Do spotkania doszło podczas rodzinnego zjazdu w Karpnikach w czerwcu 1830 roku.
W roku 1831 Eliza Radziwiłł przebywając w sanatorium w Teplicach jeszcze raz się zakochała, znowu nieszczęśliwie. Jej wybranek książę Fryderyk Schwarzenberg, żołnierz, literat, wędrowiec, okazał się nieodpowiedzialnym hołyszem. O końcu tej miłości Eliza dowiedziała się będąc w Ciszycy.
Zła aura towarzyszyła rodzinie Radziwiłłów. W krótkim czasie zmarli na suchoty dwaj bracia Elizy. Eliza zaczęła również pluć krwią i 27 września 1834 roku zmarła. Była to częsta choroba arystokracji w XIX wieku, a wśród rodzeństwa Elizy powszechna.
Romantyczny dramat następcy tronu i polskiej księżniczki, tak smutno zakończony, który rozgrywał się częściowo w pobliskiej Ciszycy, dziś części Kowar, był oczywiście kanwą licznych utworów literackich, nie tylko XIX-, ale i XX-wiecznych.
*
Jeszcze tylko ździebełko dziegciu do tego miodu. Tytuł książki nie do końca oddaje prawdę. Młody Wilhelm w oczekiwaniu na Elizę pocieszał się damą dworu Emilią Brockhausen…