Ta powieść to jedno z większych zaskoczeń literackich. Niewiele mówiąca okładka, niezbyt zachęcający tytuł, a z informacji od wydawcy wynika, że mamy do czynienia z monologiem jednego z bohaterów. I nic nie wskazuje na to, że jest to książka, od której ciężko będzie się oderwać, jeszcze trudniej rozstać i przestać o niej myśleć. Jedna z osób, która recenzowała „Wróżenie z wnętrzności” napisała, że pierwszy raz ma wątpliwości czy powinna to robić, bo książka jest tak dobra, że obawia się czy uda się jej wydobyć wszystkie ważne aspekty, które nadają sens, a tym samym zachęcić do sięgnięcia po nią. Bardzo trafne spostrzeżenie! Bo jakkolwiek by nie przedstawić fabuły, to nie da się tego zrobić tak, aby wyszło porywająco i atrakcyjnie. Przed nami historia dwóch braci, młodych, zdolnych, artystycznie utalentowanych. Mateusz jest rzeźbiarzem, świat uznał, że genialnym. Tyle że to było kiedyś, bo każdy z nich wycofał się z życia. Mateusz już nie rzeźbi, kupił opuszczony dworzec kolejowy na końcu świata i tam mieszka, choć właściwiej byłoby powiedzieć, że dalej ucieka. Błażej, drugi z braci, też tam jest, choć mało kto go zauważa – on też odszedł, tyle że w głąb siebie. Od dwudziestu lat nie wypowiedział ani jednego słowa. O tym, co się dzieje teraz i stało kiedyś, dowiadujemy się od niego. Szeptem opowiada tę dziwną historię, w której jest jeszcze niezwykła kobieta, dawne życie i ojciec – to on pierwszy uciekł i nie potrafił wrócić. Odejścia, powroty, samotność, poszukiwania sensu, celu, miłości, potwierdzenia a może chodzi o coś zupełnie innego? I tyle, bo jak twierdzi Błażej „słowa są ważne i trzeba ich używać rozsądnie, słowa zużywają się i kiedy zbyt często mówimy, to może ich zabraknąć na rzeczy naprawdę ważne.” Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej. (KH)