Możliwe że wszyscy zapominamy o czymś ważnym. My bibliotekarze i wy czytelnicy. W chaosie i pędzie dnia, przymusie reagowania na natarczywą aktualność. Coś nam umyka. A przecież rozpoznajemy się, choć objawy są tak dyskretne: jakieś specyficzne pochylenie głowy nad książką, spojrzenie obecne, ale jednak inne, bo wybiórczo wybierające obiekty godne wyjątkowej uważności, ton rozmów, nieustanna ciekawość intensyfikująca się na słowa, które niewtajemniczonym nic nie mówią. Wspólnota czytających – zindywidualizowana, amorficzna, ale ciągle jesteśmy, wbrew kolejnym modom i statystykom. Mimo to tracimy z oczu coś istotnego. Nie do końca chyba doceniamy przywilej spotkania w Bibliotece; choć dany wszystkim, wykorzystywany tylko przez wybranych. Trzeba było dopiero wspomnień poety, eseisty, krytyka Piotra Matywieckiego, który przez wiele lat pracował w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego, aby przywrócić właściwą miarę tego słowa. Biblioteka. Mikrokosmos. Uniwersum. Przestrzeń wiedzy i kultury. Styk ludzi i książek. Literacka wrażliwość i głód dobrej literatury. Przesada? Ani trochę! Wsłuchajmy się w słowa poety: „Dzisiaj mam jedno marzenie: mieć nieskończony czas błąkania się między czasopismami i książkami, zaglądania to tu, to tam nie wiadomo po co, zagadywania do innych tak się błąkających. Czy to mógłby być raj?” A po latach mówi o sobie z dumą: „Mój zawód: bibliotekarz.” I jak nikt inny przed nim uchwycił najlepiej istotę tego zawodu: „Cały czas oddziaływały na nas dwa tła, na których wiedliśmy bibliotekarski żywot: zróżnicowana, przelatująca nam przez ręce, przez oczy i przez umysły masa druku oraz tłum czytelników. Trudno sobie wyobrazić mniej rutynowe zajęcie niż taka praca! Czułem się jak w środku fabularnego wiru jakiejś zwariowanej, awangardowej powieści. Zaprzeczenie stereotypu bibliotekarza jako zasuszonego osobnika.” Panie Piotrze, dziękujemy! A z okazji Tygodnia Bibliotek i Dnia Bibliotekarza życzymy Panu i sobie raju na ziemi. Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej. (KH)