22 września w Książnicy Karkonoskiej, jeleniogórscy poeci z Jeleniogórskiego Klubu Literackiego zaprosili nas do wspólnej akcji „Wierszowany koniec lata”. Efektem wspólnej zabawy są wiersze, które mamy zaszczyt zaprezentować poniżej.
Barbara Anna Pawłowicz
O lecie
lato z zapachem lawendy
z przenicznym lasem
złote lniane
z błękitnobiałymi kwiatami
wpiętymi we włosy
lato lipcowe
biało czerwone
pachnące chlebem
miętą i potem
pracowite gorące
jak lipcowe słońce
z Janem i pełnym
jagód dzbanem
z nocą Kupały
ze świętojańskim wiankiem
idzie przez ścieżki
ziołami pachnące
spogląda na dziewczęta
zbierające siano na łące
aksamitne chmury płyną
na bezkresnym niebie
w ich niezwykłych kształtach
ciągle szukam ciebie
Irena Hryncewicz
Odejścia i odloty
Odchodzą dni
wieczory noce i poranki
Opadają liście
więdną róże
na ptasich skrzydłach
odlatuje szpakowate lato
bocianie jaskółcze żurawie.
Odchodzą ludzie.
I ty też odszedłeś
mimo zaciętej walki
żarliwej modlitwy
gorących pragnień
moich i twoich.
Ale pamięta cię każda trawka
listek kwiatek
i każdy przedmiot.
Ty jesteś i będziesz
Ze mną zawsze.
Jan Owczarek
Wrotycz
Oddalasz się bo niepowstrzymanie wygasają kwiaty
najpierw smak i aromat włosów
potem ciepło warg i krople wilgoci na czułych wydmach ciała
a potem odlatuje gołąb spojrzenia
zostaje wrotycz wciąż nieposkromiony który trwa cierpliwie
który jest złotym buńczukiem dawnych snów
Kolejne lato zlicza swoje kłosy
gdy na niedalekich górach szumi ołów nadchodzącej burzy
Pośpiesznie wracam do domu spoglądając na niespokojne strugi
wiatru
w zgęstniałej ciszy która zaczyna syczeć językami dalekich
błysków
Przed wrotami lasu sierpień bezradnie tuli niezebrane zboże i patrzy
smutnym wzrokiem jak bezdomna brzózka która próbuje
wróżyć z kształtu chmur a pierwszy
podmuch wiatru podnosi jej zielone gałązki jak spódnicę i porywa kolejny
list z przerzedzonego archiwum moich szczęśliwych chwil
Unoszę złoty zapach wrotyczu ale na co liczę tego jeszcze nie wiem może
ocalę w nim dobry uśmiech sierpnia i kruche ciepło twojego oddechu
sprzed lat.
Maria Pąchalska
Nawigacja
Rozdam swój dobytek, nie dbam dłużej o to,
dziś tego wyboru nikt mi nie zabroni,
zdecyduję, kto wart dzięki swym przymiotom,
by mu oddać obraz stada dzikich koni.
Komu dam z brązu helleńskie naczynia?
Komu rzeźby, a komu srebrną z dzieciątkiem Madonnę?
Kto obejmie troską rzecz, którą wspominam
i będzie ją przytulał jak pamiątkę po mnie?
Komu oddać tajemnice nauk o rozumie,
aby zapłonęły w nich nowe idee?
Kto fajek zbiór bogaty docenić umie
i w nim, niczym żar tytoniu, pasja rozgorzeje?
Mogę rzucić wszystko i rozdać bez żalu,
bo mam tę rzecz niezwykłą oraz niedaremną –
dla siebie na statku życia jedną z szalup,
w której przez sztormy i burze ty wędrujesz ze mną.
Stanisława Jarmakowicz
Ulewa nad morzem
Ma coś z dzieła stworzenia
Niebo tonie w bezmiarze wód
Klifem zaznaczona ziemia
Ciemność – cisza – niepewność
I nagle zrywa się wiatr
Otwiera czeluści nieba
Staje się jasność, a z nią deszcz –
Ulewa nadzieją śpiewa
Rozświetlone sklepienie
Oddzielone wyraźnie od wód
W zdziwionych oczach zdumienie
Nie pojmują, że widzą cud.