Za najlepszą książkę prozatorską jury Angelusa uznało powieść „Pulverkopf” Edwarda Pasewicza (Wielka Litera). Katarzyna z Wypożyczalni przewidziała ten fakt i już w zeszłym tygodniu przygotowała znakomitą recencję:
Pulverkopf. Edward Pasewicz
Dawno w polskiej prozie nie było takiej powieści. Jednocześnie współczesnej i historycznej, dotykającej wielu istotnych spraw, ze zmieniającą się, niczym w kalejdoskopie, perspektywą czasową, utrzymującą czytelnika w ciągłym napięciu i niemożliwości znalezienia łatwego klucza interpretacyjnego czy przewidzenia wydarzeń, poddającą naszą wrażliwość wysokiej próbie, a przy tym wszystkim książką, którą pochłania się z niesłabnącym zainteresowaniem, choć kategoria podoba się czy nie, jest w tym przypadku nieadekwatna, przynajmniej dla mnie. Są fragmenty, które najchętniej bym ominęła, tyle że tak samo można powiedzieć o historii czy współczesności: tego nie chcę znać. Niedorzeczne i infantylne. A takich tematów w „Pulverkopfie” nie brakuje: chociażby bitwa pod Hermanstadt z okresu I wojny światowej, z następnej wojny – akcja eksterminacyjna T4 czy „wyzwolenie” Międzyrzecza przez bratnią armię, wtedy jeszcze Meseritz, miasta, do którego prowadzą wszystkie nici fabularne. Tu, w 1993 roku poznajemy Patryka Werhunta. Jest jeszcze nastolatkiem. Tyle wie na pewno, bo reszta jest jednym wielkim zapętleniem: historia rodziny, pochodzenie, duchy przeszłości, własna seksualność. Dorosłość niewiele pod tym względem zmieniła, wręcz przeciwnie: dochodzenie do prawdy, ustalenie czegokolwiek stało się jego obsesją. Histerycznie próbuje rozwikłać rodzinne tajemnice. Ma mu w tym pomóc pisanie powieści o człowieku, którego losy zdają się łączyć najważniejsze wątki albo odwrotnie – mnożą kolejne pytania. Norbert von Hannenheim – niemiecki kompozytor i przede wszystkim fascynująca postać. Do naszych czasów dotrwała niewielka część jego utworów, jeszcze mniej wiadomo o jego życiu. Zmarł w Międzyrzeczu, w szpitalu psychiatrycznym, cztery miesiące po zakończeniu wojny. Trafił tam w 1944 roku, po tym jak znaleziono go błąkającego się po berlińskich ulicach. Powieściowy Patryk ma z nim coś wspólnego. Co? To wie tak naprawdę tylko jego babka Weronika Werhunt, najbardziej wyrazista osoba w tej powieści. Silna, zdecydowana, mądra. To z jej perspektywy poznajemy historię, tę, którą w podręcznikach zapisano cokolwiek inaczej, to ona pozostawia po sobie listy, zdjęcia, pełne ukrytych sensów notatki, to ona zaraża Patryka muzyką. Piętrzy zagadki. Czy ich rozwikłanie miało sens? Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej. (KH)