Jeśli szukacie książki, która pozwoli Wam zapomnieć, że w pociągu właśnie zepsuła się klimatyzacja, a do końca podróży zostało jeszcze kilka godzin albo niemile widziany na urlopie deszcz pokrzyżował plany i zmusił do pozostania w pensjonacie, to kryminał Anny Kańtoch sprawdzi się w tych sytuacjach idealnie.
Główną bohaterką „Wiosny zaginionych” jest emerytowana policjantka, Krystyna Lesińska. Pracowała w dochodzeniówce i zdecydowanie znała się na swojej pracy. Starsza pani ma też swoje sprawy i dramaty z przeszłości, które ciągle zatruwają pamięć. Jedną z nich jest zaginięcie starszego brata w Tatrach. Jego ciało nie zostało odnalezione, jak również okoliczności wypadku, przedstawione przez jedynego świadka, pozostawiły wątpliwości. I teraz, po ponad pięćdziesięciu latach, Krystyna niespodziewanie spotyka tego człowieka. Mieszka na uboczu, postarzał się, zmienił nazwisko, ale to on. Czy teraz uda jej się coś więcej od niego wydobyć. Przecież pewne umiejętności pozostają, a ona potrafiła skutecznie rozmawiać z podejrzanymi. Zdeterminowana i zdecydowana użyć różnych metod, aby tym razem dowiedzieć się prawdy, idzie na spotkanie. Ale na miejscu znajduje już tylko zwłoki Jacka Hermanna. Nie ma wątpliwości, że został zamordowany.
Jakikolwiek inny pretekst też jest dopuszczalny, żeby usprawiedliwić całkowite zagłębienie się w lekturze. Bo inaczej się nie da. Trudno tak po prostu odłożyć tę książkę, aby dokończyć w innym czasie – intryguje od początku do końca, a każda kolejna strona rozbudza i tak już maksymalnie wyostrzoną ciekawość.
Klimat, tajemnica, napięcie. Czego chcieć więcej? Kolejnych części – bo jeszcze nie wszystko zostało wyjaśnione. „Wiosna zaginionych” to pierwsza część cyklu. Czekamy na następne.
Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej.
(TUTAJ sprawdź w którym dziale jest obecnie dostępna)
Poleca: (KH)