Józef Tischner przyjeżdżał do Paryża na zaproszenie polskich pallotynów – księży znanych ze swojej działalności duszpasterskiej i wydawniczej. Teksty zebrane w omawianym tomie to nie tylko rekolekcje, również wykłady, homilie, pogadanki. Wygłaszał je dla pokolenia stanu wojennego – emigrantów, którzy musieli opuścić Polskę lub nie mogli do niej wrócić. Każde jego wystąpienie w stolicy Francji było wydarzeniem. Słuchali go wszyscy bez względu na poziom wykształcenia, poglądy czy podejście do spraw wiary. Byli spragnieni wiadomości z kraju, ale przede wszystkim szukali odpowiedzi na pytanie: co dalej? Dojmującym stanem było poczucie klęski. Tischner próbował obudzić nadzieję. Wiele osób zapamiętało zdanie: „Trzeba sadzić drzewa, a las sam wyrośnie”. „Rekolekcje paryskie” rozpoczyna konferencja dla sióstr z 1984 r. Jej tematem jest pogmatwana sytuacja w Polsce po stanie wojennym, głównie w kontekście duchowości i religijności. Kończy kazanie z 1991 roku pod znamiennym tytułem „Możemy zaśpiewać pieśń wolności”. Siedem lat – to niepowtarzalna okazja, aby zaobserwować jak zmieniał się styl księdza Tischnera, tym bardziej, że opublikowane teksty pierwotnie zostały wygłoszone, a następnie spisane z taśm magnetofonowych dla potrzeb wydawnictwa, dzięki czemu, czytając, obcujemy z „językiem mówionym”. Pozostaje jeszcze sprawa zasadnicza: czy oprócz przypomnienia atmosfery lat 80-tych, słowa wówczas wypowiedziane mogą być dla nas jeszcze aktualne? Okazuje się, że ksiądz Tischner już wtedy zastanawiał się nad pojęciem wolności, rozważał czym jest naród, jakie jest znaczenie wiary, nawiązywał do myśli politycznej Norwida, głosił swoją koncepcję człowieka, czyli tego, który zło potrafi przemienić w dobro. Wierzył, że powstanie w Polsce społeczeństwo oparte na dialogu. Czy miał rację? (KH)