Trzech panów wymienionych na stronie tytułowej, czyli Jerzego Bralczyka, Andrzeja Markowskiego i Jana Miodka nie trzeba chyba nikomu szerzej przedstawiać. Językoznawcy, badacze polszczyzny, ale przede wszystkim niezmordowani popularyzatorzy kultury języka, którzy rozprawiania na swój ulubiony temat nigdy nie mają dość. Nad ich powszechnie znanymi krasomówczymi temperamentami miał zapanować ten czwarty – Jerzy Sosnowski. Kto miał okazję posłuchać jakiegokolwiek wystąpienia któregoś z panów profesorów, ten z pewnością kiwa w tej chwili współczująco głową i zastanawia się, czy jest to w ogóle możliwe? Nie tylko zadanie postawione przed Jerzym Sosnowskim wywołuje uśmiech na twarzy, bo choć dostajemy bardzo precyzyjny wykład, którego przedmiotem jest współczesna polszczyzna, to czasami nie sposób głośno się nie roześmiać – tak zaskakujące bywa poczucie humoru specjalistów od poprawności językowej. Kto z nas powiedziałby, że w niektórych sytuacjach mianownik może prowadzić na manowce, czy wiemy, kogo w czasach młodości rozmówców nazywano nietoperzem, dlaczego Michał Rusinek powiedział do telemarketerki, że się deklinuje i jaka była jej reakcja? To trzeba przeczytać samemu a przy okazji dowiedzieć się jak to jest z tymi wulgaryzmami i kiedy profesor Miodek nie waha się ich używać, skąd mamy tyle anglicyzmów, czy zamiast „lajków” nie moglibyśmy używać „podobków”, a co z kwestiami genderowymi: Mata Hari była szpiegiem czy szpieżycą, skąd się wzięła posłanka, choć naturalnie powinna być poślica, co z mężczyzną pracującym w przedszkolu? Wymieniać można bez końca, a każde nowe zagadnienie jest ciekawsze od następnego. I chyba nie trzeba już więcej udowadniać, że mówienie i czytanie o języku to czysta przyjemność i sama radość. Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej. (KH)