Edmund de Waal jest historykiem sztuki, wykładowcą akademickim, ale przede wszystkim znanym i cenionym brytyjskim ceramikiem. Sprawy zawodowe zaprowadziły go do Japonii, dzięki czemu mógł nawiązać bliższe relacje ze swoim ekscentrycznym wujem, który od kilkudziesięciu lat mieszkał w Tokio. Wspólnie spędzony czas był znakomitą okazją do wysłuchania fascynujących opowieści o historii rodziny. Niestety miały one jedną wadę – ze względu na szwankującą pamięć starszego pana często urywały się niespodziewanie lub nie miały zakończenia. Ale ziarno ciekawości padło na podatny grunt. Po śmierci wuja Edmund otrzymał w spadku kolekcję 264 miniaturowych, ręcznie rzeźbionych figurek japońskich, wykonanych ze szlachetnego drewna lub kości słoniowej. Netsuke, bo tak brzmi właściwa nazwa tych niezwykle oryginalnych, filigranowych przedmiotów, przetrwały dwie wojny i inne zawieruchy dziejowe. De Waal rozpoczyna swoje prywatne śledztwo. Chce się dowiedzieć jakie były losy kolekcji, w czyich były rękach, co sprawiło, że ocalały. Szukanie odpowiedzi na te pytania daje w konsekwencji pasjonującą opowieść o rodzie Ephrussich, bankierach, którzy swój oszałamiający majątek zawdzięczali handlowi zbożem, a ich początki sięgają Berdyczowa i Odessy. Poszukiwania odbywamy razem z autorem. Odkrywamy tajemnice, sekrety, układamy w całość porozrzucane elementy, rozplątujemy koligacje rodzinne, obserwujemy zmieniającą się Europę, ale przede wszystkim towarzyszymy mu emocjonalnie – zaskoczenie, zdziwienie, często oburzenie, niedowierzanie przeżywamy w tych samych sytuacjach. Netsuke, w okresie fascynacji japońszczyzną, zakupił w 1870 roku Charles Ephrussi. Bajecznie bogaty mecenas sztuki, badacz, rzecznik i przyjaciel impresjonistów. Jego sylwetkę uwiecznił Auguste Renoir na obrazie „Śniadanie wioślarzy”, Marcel Proust sportretował w cyklu „W poszukiwaniu straconego czasu”. Tyle że wkrótce wybucha sprawa Dreyfussa i wszystko się zmienia. Kolekcja jako prezent ślubny trafia…, ale to już każdy doczyta sam. (KH)