Nicholas Urfy – młody, wywodzący się z klasy średniej, dobrze wykształcony Anglik – to główny bohater tej prawie klasycznej już powieści, ale nieprzerwanie czytanej, polecanej, umieszczanej na listach najważniejszych książek. Dla wielu nosi miano kultowej, choć samo słowo mocno jest nadużywane. Lata 50-te to dla wielu czas wytyczania własnej drogi. Nicholas także próbuje określić swoją przyszłość, lecz bez większego rezultatu. Niezrealizowany poeta, swobodny w miłostkach, ale bez większego uczuciowego zaangażowania. Poszukiwanie zajęcia zaprowadza go jako nauczyciela na grecką wyspę. Zamknięta enklawa, mała społeczność, brak rozrywek i tajemnicza willa ekscentrycznego bogacza. Ich drogi musiały się w końcu skrzyżować. Rozpoczyna się przedziwna gra. Zwidy, telepatia czy świetna mistyfikacja, co jest kłamstwem, a co prawdą? Co chwilę zmienia się sceneria, ustalone wcześniej fakty znów okazały się mylnym tropem. Jednocześnie uroda tego swoistego teatru w połączeniu z pięknem wyspy, jej klimatem, kolorami, roślinnością, morzem sprawia, że bohater, a z nim i czytelnik nie chcą przerwania spektaklu. Do czasu. Gra się nasila. Razem z Nicholasem mamy dość, a on sam staje przed nami coraz bardziej obnażony emocjonalnie. Udziela nam się jego irytacja i potrzeba oddzielenia faktów od zmyślenia. Coś co wygląda na finał jest kolejnym aktem. Powrót do Londynu również niczego nie zmienia. I trudno coś więcej dodać, aby nie zdradzić fabuły, która trzyma w napięciu do samego końca. Można jedynie posłużyć się słowami autora, że każde znaczenie powieści nadane przez nas jest właściwe, bo prawdziwe jest to, co wywołuje ona w czytelniku. Choć dalej brzmi to enigmatycznie, to wszystko stanie się zrozumiałe po przeczytaniu ostatniej strony. John Fowles wykorzystał w książce swoje własne przeżycia. Powieściowa Phraxos to wyspa Spatsai, gdzie Fowles uczył angielskiego. I była również odseparowana willa „Bourani”, cisza lasów i niewyrażalne, niemal mistyczne przeżycia… .
Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej (KH)